Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
113
GŁUPIA BABA

— Dać jej co, to pójdzie, Stasiu — dorzuciła ciotka.
Wyjąłem miedziaka, a gdym się zbliżył, uderzył mnie przyjemny wyraz dużych, szarych, nieco spłowiałych oczu. Były to miłe oczy zaniepokojonego dziecka, które spłatało rodzicom figla i jest jednocześnie rade i wylękłe, gotowe wybuchnąć za chwilę zarówno śmiechem, jak płaczem.
Włożyłem babie pieniądz między brudne, grube palce splecionych na podołku rąk i rzekłem:
— Idźcie, matko, z Bogiem!

Baba spojrzała na mnie nieufnie, cofnęła się cokolwiek w tył i znów się zatrzymała, rozglądając się wokoło; pieniądz wysunął się jej z rąk i potoczył po

8