Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
117
GŁUPIA BABA

kiem. Kucharki wróciły zasapane, czerwone — ale same.
— No, przecie poszła w krzaki — alem ci się zedźwigała; bo to jak starsza pani krzykła, to mnie zaraz w dołku ścisnęło, ledwom balii nie wylała — prawiła Maryanna, obcierając rękawami pot z czoła.
— A ja tam sobie zaraz pomyślałam, że pewno »głupia baba«, bo i cóżby innego? — przerwała, złapawszy oddech otyła Janowa.
— Co to jednak za porządki? — oburzała się pani Irena. — Toż taką powinni w miasteczku przypilnować, można się na śmierć przestraszyć.
— No przecie! — potwierdziła Maryanna. — Tylko ona nie