Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.
118
GUSTAW DANIŁOWSKI

tutejsza, aż z Udryjowiec, ale tak łazi wszędzie, jak ta owca kołowata; mąż ci ją wygna, to idzie; przyjdzie gdzie, stanie i, choć tam nie wiem co, ani rusz; chleb weźmie, jak głodna, albo rzuci... O tak, wiadomo, bez nijakiego rozumu; toż jej dawałam, jak panicz kazał, dziesiątkę, no i co? przecież państwo sami widzieli.
— Otóż właśnie — puszczając nakoniec mój rękaw, odezwała się wzruszonym głosem ciotka — pieniędzy nie bierze, nic nie gada, tylko się ogląda, szuka; kto może wiedzieć, czego ona szuka? Aż mi jeszcze serce bije!...
— Szukała, a widzi pani! — klasnęła w ręce Antoniowa. — Szukała! mówiłam, a co!... dziecka tak szuka! Bo to się oni