Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
123
GŁUPIA BABA

nad lasem, a trzecia czepiała się ziemi.
Powietrze zdawało się z głuchym łoskotem uginać pod tym bezmiernym ciężarem. Słychać było stłumiony wark i odległe dudnienie. Drzewa i krzewy drżały coraz silniej, jakby oglądając się z niepokojem, aż w końcu jęły się miotać na wszystkie strony; zdawało się, że jedne zbiegają z góry, inne znów wdzierają się na szczyty, tłoczą się w wąwozach, rozpraszają w dolinach, jak tłumy w panicznym popłochu.
— No, Mańko, nogi za pas! — bo jak rozmięknie, będzie bieda! — przerwał milczenie Jerzyk.
— Co to będzie, co to będzie! — jęczała żałośnie ciotka.