Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
125
GŁUPIA BABA

przekrzykiwała wiatr pani Irena. — Janowo, okna, samowar! — komenderowała już w pokoju. — Panie Stanisławie, zapałki!...
Błysnęło raz i drugi, grube krople jęły trafiać z ukosa w okna, potem chlusnęło, jak z wiadra, i sypnął zmieszany z deszczem drobny grad, dzwoniąc po szybach... Burza musiała nas zawadzić tylko jednem skrzydłem; główna siła poszła gdzieindziej, bo, jakkolwiek okna siniały co chwila, pioruny rozgrzmiewały słabo, grad szybko ustał, wiatr się uspokoił, a gdy podano herbatę, było już tylko słychać rzadkie pluskanie ściekających z dachu kropel.
Uspokojona ciotka z resztkami alteracyi w głosie poczęła opo-