Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
130
GUSTAW DANIŁOWSKI

wpadały mi w ucho słowa trajkotu ciotki, a w dalszym ciągu, jak strzała w celu utkwiona, dygotało we mnie to jej zapytanie; czułem, że coś niesłychanego wypada mi powiedzieć i w nerwowym pośpiechu przetrząsałem wszystkie zakątki duszy, usiłując namacać stosowny wyraz, gwałtownie potrzebny, który mi się gdzieś nagle zapodział.
Nie to! nie to! wszystko nie to! — odrzucałem wirujące w kółko zdania głupie i uparte: samowar — piszczy! ciotka — plecie! piszczy samowar; krokiet został; został krokiet; krokiet! Idyotyczny ten pomysł nie dawał się wyprzeć z mózgu, pomimo mych rozpaczliwych wysiłków.
— O czem pan tak duma?