Ta strona została uwierzytelniona.
133
GŁUPIA BABA
Zrównaliśmy się na placu.
— Widzi pani — zacząłem bezwiednie wypowiadać jakąś kształtującą się we mnie myśl.
— Nie widzę nic — niech pan zaświeci — przerwała mi nieco żartobliwie.
Myśl zgasła tak szybko, jak ognik mojej zapałki.
— To na nic — wyszeptałem po bezowocnych próbach.
— A więc szukajmy tak — odpowiedziała cicho, lecz dobitnie, jakby w podrażnieniu.
Poczęliśmy zbierać bramki po omacku. We wspólnych pochyleniach włosy jej musnęły mnie parę razy po twarzy, a ręce kilkakrotnie spotkały się z miękkiem ciepłem jej rąk.
Były to dotknięcia przelotne,