Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
138
GUSTAW DANIŁOWSKI

zatrzymały się drgające na wilgoci jej ust.
Słodka boleść przebiła mnie na wskroś od głowy do stóp, a po tym krwawym śladzie z jej warg zleciało iskrą zarzewie i objęło nas jednym płomieniem.
Związałem ją wówczas w ramionach i w drapieżnym szale zacząłem całować namiętnie, na śmierć, jej oczy, włosy, twarz, usta i szyję.
Słyszałem jakieś szczątki poszarpanych wyrazów, duszących się, jak w ogniu, w gorącu gwałtownych oddechów. Czułem w mych żyłach wibrujące tętno jej krwi...
Nagle podniosła się, wydarła mi się z uścisku i poczęła prawie biedz w stronę domu. Po-