Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.
143
GŁUPIA BABA

i serdecznie z obiema paniami. Ja pożegnałem się również, ale bardzo prędko, nie podnosząc oczu, i z uczuciem ulgi wyskoczyłem na dwór.
Ostatecznie uspokoiłem się dopiero w swoim pokoju. Przestrach i wzburzenie minęło bez śladu; doznałem zato nad wyraz słodkiego rozkołysania, rozlewnych uczuć błogich i cichych. Serce moje, jak senna łódź, miłośnie unosiło się na tych falach, bujając się, w jakiemś słodkiem rozmarzeniu, chwilami porywało się jakby do słonecznego lotu i znów omdlewało w bezwładzie czułego rozrzewnienia.
Nigdy przedtem tak bogobojnie i z taką czcią nie korzyłem się przed nią, jak w tej chwili.