Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
144
GUSTAW DANIŁOWSKI

Słyszałem w sobie dźwięczne strojenie się, subtelne drgania i tkliwy płacz strun, niegdyś mi obcych zupełnie. Wezbranie dobrych uczuć i serdeczny rozlew duszy dosięgał nieznanych uprzednio rozmiarów.
Szum wichury za oknem, targanie i szamotanie się drzew, blade łuny tułających się gdzieniegdzie w nocy błyskawic — te posępne w swej istocie zjawiska — przybierały dla mnie postać nieco szorstkich, ale przychylnych wyrazów wzruszonego olbrzyma.
Westchnienia, ubolewania i narzekania niepokojącej się w drugim pokoju ciotki nie rozdrażniały mnie, przeciwnie współczułem jej prawdziwie.
Kiedy zaś zaczęła się modlić