Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.
145
GŁUPIA BABA

głośno i żarliwie, słowa jej pacierza rozczulały mnie do głębi, a słysząc jak powtarza: »dobry i miłosierny, zlituj się nad nami, Panie!« — radowałem się sercem z istnienia dobra, litości i miłosierdzia we mnie i poza mną.
Nagle ciotka urwała i w tej chwili posłyszałem bełkotliwy, zdławiony ni to szept, ni to głos: »Stasiu, Stasiu!« — tak okropnie zmieniony, żem się zerwał, jak zlany ukropem i, wrzasnąwszy nieludzko: »co!«, wpadłem do jej pokoju.
Ujrzałem ją skuloną na podłodze; twarz miała białą, jak papier; podana ciałem w tył, zdawała się wyciągniętemi rękoma zasłaniać głowę od jakiegoś ciosu.

Ujrzawszy mnie, poruszyła kil-

10