Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
147
GŁUPIA BABA

żyłem się do okna. Uprzedziła mnie jednak Maryanna i, zasłoniwszy się dłonią od światła, przytknęła do szyby twarz.
W tej chwili zobaczyłem, jak się szybko z drugiej strony cofnęła jakaś biała plama i jednocześnie zawarczały zamaszyste wyrazy naszej służebnicy:
— A to cholera »głupia baba!« A pudziesz, psiakrew, bo ci mordę rozwalę i gnaty połamię!
Tu odrzuciła haczyk i otworzyła okno gwałtownie.
Zimny prąd powietrza wdarł się do pokoju, a niewyraźny kontur postaci, chlipiąc cichym płaczem, rozwiał się w ciemności.

— Ja ci tu dam! — wołała jeszcze chwilę energiczna kuchar-

10*