Ta strona została uwierzytelniona.
6
GUSTAW DANIŁOWSKI
życ nad strzelającą w niebo smukłą wieżycą minaretu wyglądał, jak sierp skrwawiony. Przez klatkę domów złociła się Wołga, rozlana szeroko w morze bezbrzeżne, pyszna tonącym w niej pożarem żagwiącego się słońca. Całodzienna spiekota i skwar zdawały się ściekać obecnie w to purpurowe ognisko, które, jak krwawe serce, wyrwane z łona dnia, drgając aureolą jaskrawych promieni pogrążało się zwolna w milczącą toń.
Na ten widok coś rzuciło się we mnie i w kurczu boleści, z mocą wizyi jawiły mi się moje rodzinne zachody, tak odmienne od tego, któregom był świadkiem.
Otoczył mnie przytulny, słodki