Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
150
GUSTAW DANIŁOWSKI

koju wązki snopek światła, a po dłuższej pauzie nowe wołanie:
— Stachu, deszcz pada!
— No to i cóż? Popada i ustanie!
— Ładnie ustanie, leje jak z cebra! A nie wiesz, gdzie kot?...
— Widziałem go pod stołem.
— Kci, kci, kci!... tu chodź; będzie ci lepiej!
Posłyszałem lekki skok, a potem rozkoszne mruczenie.
Nie wiem, dlaczego, ale ten odgłos mrukliwy wprowadził mnie na myśl o pannie Izie.
Śpi teraz — wyszeptałem i ciepła, rzewna fala trąciła o me serce.
— Stachu — ocucił mnie znowu trwożny głos ciotki — słyszysz, jaki wiatr?