Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.
153
GŁUPIA BABA

niały mnie zabobonnym niepokojem.
Nagle struchlałem, wydało mi się bowiem, że jeden z tych głosów nieznanych, przepojony łzami, lękiem i smutkiem, kwili tuż pod mojem oknem — samotny.
Ciarki mi przeszły po skórze; coś mnie podniosło mimowoli na łóżku i, uniósłszy się na rękach, z zapartym oddechem, zmieniłem się w czujny słuch.
Lecz właśnie wicher przypuścił nowy szturm i zgłuszył wszystko na chwilę.
Skoro jednak minął, z szumu rozpaczliwie targających się drzew, z chlupotania ulewy wyodrębnił się wyraźnie człowieczy zanoszący się płacz i drapiące, nieśmiałe pukanie.