Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
178
GUSTAW DANIŁOWSKI

Jabot początki miał ciężkie, ale stosunkowo dość szybko wybrnął o własnych siłach z otchłani nędzy, która go już wciągać zaczęła. Jak płetwonogie stworzenie, zapomocą niemal bezwiednych, ale zręcznych ruchów potrafił wypłynąć z topieli i na ląd twardy się wdrapać. Niegdyś zupełnie nieznany — dziś był poszukiwany, ceniony i dobrze płatny, a biletów lekcyjnych, które chował, jak trofea, w specyalnem pudełku, przybywało z każdym rokiem coraz obficiej. Jabot w przystępie dobrego humoru lubił się bawić tymi skrawkami; układał z nich mianowicie piramidę, której przyglądał się z takiem upodobaniem, jakby to była podstawa jego pomnika, wzno-