Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
181
PAN JABOT

w gestach, jeszcze więcej powściągliwym w stosunkach z ludźmi, szczęśliwym w odosobnieniu i samolubnym w tem szczęściu.
W tym okresie życia Jabot, niby gąbka, z morza zadowolenia, pragnień i pożądań wchłonął akurat tyle, ile był w stanie w sobie utrzymać. Czuł się sytym, pełnym pomyślności, wzdętym powodzeniem, niemal ociężałym, a sto mil dalekim od przypuszczeń, że może się trafić coś takiego, co zeń szybko wszystek sok wyciśnie.
Tak się jednak stało.
Był to czysto zewnętrzny, drobny przypadek: spróchniały stopień od katedry, po którym szczęśliwie przeskoczył na krzesło fertyczny matematyk, a po nim