Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
182
GUSTAW DANIŁOWSKI

z kolei obszerny ksiądz-prefekt wstąpił bez szwanku, załamał się właśnie pod stopami Jabota.
Kilka krótkich stłumionych wybuchów śmiechu ze strony klasy, zwięzłe »sapristi« z ust poszkodowanego, żądło bólu w kolanie — oto były wszystkie bez pośrednie skutki tego skrzyżowania się dwu pozornie niezależnych łańcuchów przyczyn.
Po kilku dniach ledwie dostrzegalny siniak znikł, po tygodniu jednak ból się nanowo odezwał, zawadzał, wiercił się niecierpliwie przy żywszych ruchach nogi, świdrował głębiej przy wchodzeniu na schody, w ciągu godziny lekcyi uspakajał się powoli, a chwilami przyczajał się zupełnie.