Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
185
PAN JABOT

proponował konsylium. Jakoż w oznaczonym dniu wpadł w towarzystwie niepozornego jegomościa o przenikliwych rozbieganych oczach i drobnych filigranowych rękach pieszczonej kobiety. Sława medyczna, bo była to ona, opukała Jabota w mgnieniu oka, palnęła go młotkiem w kolano, aż chory stęknął, poczem usunęła się z »kolegą« do drugiego pokoju; po chwili ożywionej rozmowy przyfrunęła stamtąd i, opróżniwszy w powrotnym przelocie zawartość dłoni Jabota, rozwiała się w okolicach drzwi wchodowych.
Mniej sławny towarzysz, jako istota bardziej pozioma, zabawił nieco dłużej. Paląc papierosa, wyłożył Jabotowi w sposób pobie-