Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
186
GUSTAW DANIŁOWSKI

żny i zawiły nieodzowność małej operacyjki, jasno i treściwie udowodnił mu kosztowność i kłopotliwość przeprowadzenia kuracyi w domu, zalecał osobliwie w danej sytuacyi szpital, pozostawił mu łaskawie trochę czasu do namysłu oraz bilet polecający do asystenta; poczem, wyskrobawszy jednym palcem przygotowaną trzyrublówkę, pozostałymi uścisnął zdrętwiałą dłoń oszołomionego Jabota i, jako nie specyalista w danym zakresie medycyny, pożegnał go tak, jak się żegna na rozdrożu przygodnego towarzysza podróży, — z miłym grymasem na obojętnej twarzy.
Jabot wodził czas jakiś rozszerzonemi źrenicami po lśniącej