Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
188
GUSTAW DANIŁOWSKI

sawisku, mizerny, wyczerpany, wyrzucony za kark z pewnej kolei, którą sam sobie żłobił w ciągu lat mozołu.
Konieczność szybkiej decyzyi, perspektywa raptownej zmiany dotychczasowego biegu życia, a zwłaszcza materyalnego środowiska, z którem zrósł się, jak żółw ze skorupą, — to głównie sprowadziło ów krótki, ale bolesny zamęt w duszy Jabota.
Operacyjki małej — podkreślał te wyrazy — nie uważał za niebezpieczną, a szpital, który mu się przedstawiał dość abstrakcyjnie, uznał po głębszym namyśle za instytucyę istotnie dogodną.
Zato nie mogło mu się pomieścić w głowie: w co się wła-