Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
193
PAN JABOT

gólnych, tajemniczych cech zrządzenia Opatrzności.

To też Jabot jechał, szczerze przejęty ważnością chwili, i okiem pobłażliwej wyniosłości spoglądał z wyżyn trzęsącej karetki na płynące ulicami tłumy. Ale patetyczny ów nastrój, jak cieplarniany kwiat, zwiądł w mgnieniu oka w dusznej atmosferze sali szpitalnej, przesyconej zapachami leków i wyziewami chorych. Na Jabota wionął ze wszech stron piwniczny chłód i posępny smutek. Gdy zaś znalazł się na łóżku wprost ogromnego okna, widok dużych, spotniałych szyb pognębił go ostatecznie. Uczuł pod sercem jak gdyby łopotanie skrzydeł śmiertelnie wystraszonego ptaka, a cała jego istota

13