Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.
195
PAN JABOT

z cienką blaszaną tacką, z ordynarną pękatą karafką i takąż szklanką z grubego zielonkawego szkła — całe to umeblowanie raziło Jabota swą bezczelną prostotą i przejmowało uczuciem surowego chłodu.

Co gorsza, nie mógł się poszczycić wyjątkowością swej sytuacyi: po obu stronach sali pionowo do bronzowego lampasu w regularnych odstępach sterczały zimne szeregi takich samych łóżek, szafek i karafek. Na łóżkach leżały, to znów siedziały, ze zwieszonymi piszczelami brudnych nóg, jakieś zakazane postacie — jednego typu, niechlujne, często koślawe, a wszystkie nacechowane wspólnem piętnem niedostatku lub nędzy. Była to przeważnie wielko-

13*