Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.
197
PAN JABOT

tem łatwiej, że ci nader szybko, choć bezwiednie, zdali sobie sprawę z wrogiego nastroju jego uczuć i patrzeli nań z ukosa.
Zato, gdy lekarz główny lub który z asystentów obchodził salę, Jabot usiłował go jak najdłużej przy sobie zatrzymać, starając się nawiązać serdeczniejszą rozmowę po francusku. Z początku udawało mu się to i mógł się pochlubić pewnymi względami władzy naczelnej. Ale w miarę, jak się przeciągała choroba, całemu personalowi spowszechniała i jego osoba i jego cierpienie. Zaczęto go wkrótce traktować w ów zabijająco-zdawkowy sposób, z pewną dozą lekceważącego zniecierpliwienia, w jaki się traktuje chronicznie chorych, nu-