Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.
201
PAN JABOT

twarzy pokryty czemś w rodzaju pleśni.
Jakoż najczęściej ledwie śmiech przebrzmiał, rozlegał się cichy, drobny kaszel, potem przewlekłe stękanie, przeplatane pluciem, a w końcu resztki ludzkiego głosu składały wieczne zapytanie:
— Panie Żábo! czy to piątek, czy niedziela?
Ten głos, rozbity, pozbawiony intonacyi, jakby pochodzący nie z ust żywych, lecz z zepsutego fonografu, akcent na pierwszej zgłosce nazwiska i jednostajna treść pytania — doprowadziły Jabota do wściekłości.
Próbował udawać, że nie słyszy, zżymał się, groził, w końcu odpowiadał.
Nic jednak nie mogło zado-