Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
203
PAN JABOT

szek w trakcie przemowy chrapnął, co się zowie.
Obezwładniony Jabot stracił ostatnią nadzieję sprostowania błędnych poglądów starca, który co krok ranił i rozdeptywał jego miłość własną.
W dodatku ten trup ruchomy odbywał wobec wszystkich najobrzydliwsze funkcye zdezelowanego organizmu z właściwem swemu wiekowi niedołęstwem, nie krępując się ani trochę obecnością drażliwego sąsiada.
Próżno czysty i przyzwoity Jabot wzdrygał się ze wstrętu, przeklinał, spluwał — niezachwiany staruszek przyjmował te oznaki niezadowolenia z kamienną obojętnością, bardziej obelżywą, niż najwynioślejsza wzgarda.