Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.
213
PAN JABOT

ową grę niegdyś zatajonych, a dziś wyzwalających się z pod gwałtu sił — przypisywał destrukcyjnym wpływom otaczającej go kanalii.
Pracować nad książką mimo wysiłków nie mógł; przychodziły nań wprawdzie istne nawałnice świetnie pomyślanych rozdziałów, lecz ulatniały się bez śladu, skoro je próbował pismem utrwalić.
Odkładał więc pracę na później, ciesząc się zawczasu przyszłem powodzeniem dzieła, które mu miało stokrotnie chwilową poniewierkę wynagrodzić.
Od tych radosnych, różowych marzeń coś go nieraz przerzucało nagle i bez widocznego powodu w przykry stan wyniosłej oschłości lub natężonego osłupienia.