Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
224
GUSTAW DANIŁOWSKI

A w tem westchnieniu z trupa jego, jak z żużla kropla złota, wytopiona owym zatlonym w godzinę śmierci dobrym płomieniem, wytoczyła się łzawa, jasna perełka i, uniósłszy się w górę, płynęła szybko po srebrnym szlaku księżycowych blasków.
Ona jedna oparła się zniszczeniu i szła w jasność i nieskończoność zlać się z tem niepożytem źródłem żywota miłości, które gdzieś w zaświatach wulkanicznem tętnem bić chyba musi.