Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
228
GUSTAW DANIŁOWSKI

który spadł z rusztowania i głowę o bruk roztrzaskał.
Było to dawno, a chociaż dawno, dziś jeszcze bez wzruszenia szwaczka (tak tytułuje się na liście lokatorów »Halina Tokarska, wdowa«) opowiadać tego nie może. Dawniej lękała się poprostu samego wspomnienia: za każdym razem przesuwały się przed nią okrwawione nosze, powalana wapnem i gliną blada twarz i sino-żółte ręce nieboszczyka, — wywołując bolesny dreszcz i brak tchu.
Obecnie obraz ten stracił na sile i barwności; towarzyszy mu zaledwie westchnienie i mgła łez w oczach. Nic dziwnego! Złamana kość zrasta się, stając się trwalszą niż wprzódy; rozbite