Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.
276
GUSTAW DANIŁOWSKI

dziennie, brała tylko pół i jedzenie (bez kolacyi), co w gruncie rzeczy, przy jej słabym apetycie, było bardzo tanio, szczególniej dla domów familijnych, gdzie jeden stołownik mniej, jeden więcej nic prawie nie znaczy; przytem zupełnie już gratis pozostawała przyjemność odszepnięcia na zapytanie zaproszonego na obiad gościa: qu’est-ce que c’est?
— Ah, c’est une pauvre femme, — ściubie tam coś dla moich dziewczątek... Może pan dobierze sałaty — Izia przyrządzała!...
W rezultacie więc, pomimo swej opieszałości, miała pani Halina dnie wszystkie zajęte i od dziewiątej z rana do ósmej w wieczór była zawsze za domem.