Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.
300
GUSTAW DANIŁOWSKI

śli pani Halina — zapracowany, a ona... Tu tok jej myśli przerywa natrętny, świdrujący głos małego obdartusa:
— Niech pani kupi kalendarzyk za pięć kopiejek.
— Nie potrzebuję — brzmi ostra odpowiedź.
— Moja złota paniusiu! — naprzykrza się dalej, goniąc ją, chłopak, a w głosie jego brzmi tak namiętna prośba, że pani Halina, jakkolwiek jest wogóle oszczędna i nie lubi wydrwigroszów, zatrzymuje się na chwilę. Przygląda się małej, stojącej przed nią, drżącej od zimna figurce, a w miarę tego jak patrzy na tę nieletnią nędzę, ogarnia ją litość i rozrzewnienie.