Ta strona została uwierzytelniona.
317
WIGILIA
kręcą się nurty i wiry — tak samo jak na dnie duszy pani Haliny zaczynają się kłębić wspomnienia i płyną, szemrząc cicho, w sposób jedynie dla niej uchwytny.
Pani Halina tak jest wsłuchana w echową melodyę przebrzmiałej przeszłości, że nie uważa, iż tuż za nią przesuwają się jedne sanki, potem drugie i trzecie, aż dopiero głośniejsze dzwonki jakiegoś prywatnego pojazdu budzą ją z marzeń.
Wdowa się szybko ogląda; gwałtownie goni oczyma niknące już po placu saneczki, a nie mogąc rozróżnić w zmroku siedzących osób, zbliża się do kraty i z wypiekami na twarzy czeka.
— Jadą! — Sanki jednokonne;