Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.
262
GUSTAW DANIŁOWSKI

wczęta — rozmaitego wieku i wzrostu.
Starsze przeważnie spały, zmęczone długą majówką i świętem, ale nie tak spokojnie, jak ich przewodnicy. Oddechy były szybsze i mniej regularne.
Niektóre chwytały się rękoma za poręcze ławek, jakby się chciały gwałtem ze snu podźwignąć; lecz po chwili opadały ich wątłe dłonie, a z piersi wydzierało się westchnienie skargi, że tak są słabe.
Na twarzach innych leżało piętno niewypowiedzianej jakiejś tęsknoty. Oczy niektórych były wpółotwarte, a tkwił w nich wyraz niezwykłego przerażenia i niemego smutku. Z pod niejednych powiek sączyły się wielkie łzy.