Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
82
GUSTAW DANIŁOWSKI

lato, pod presyą ojca, zgodziła się wyjechać w góry. Tak się jednak fatalnie okoliczności złożyły, że nie miał jej kto towarzyszyć. W ciągu paru dni odbywały się w tym przedmiocie ożywione narady całej rodziny, które, gdy wszystkie kombinacye zostały wyczerpane, przerwałem ja, ofiarując tonem niedbałym swoje usługi.
Oferta ta została przyjęta potokiem łez rozrzewnienia ze strony ciotki, a »znana poczciwość mojego serca« stała się na długo przedmiotem jawnych zachwytów wszystkich krewnych i bliższych znajomych. Owacye te łechtały moją próżność, ale i żenowały zarazem, jako niezasłużone, gdyż najprzód ofiarom dla