Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, istotnie, w ostatnich dniach orałem dużo i teraz dopiero to czuję, a czeka mnie jeszcze szmat roboty; będę musiał dłużej bywać poza domem: cale biuro techniczne na mojej głowie. Ogród ten, to ci się udał, moja złota główko! — wziął ją na kolana i przygarnął silnie, całując i uwalniając powoli z sukien. Podniósł i szedł.
Lili zwisła w jego objęciach. Słyszała szybkie bicie jego serca i jakby w jego takt wzbierające w piersiach pełne fale rozkoszy.
Ta rytmiczna rozlewność wzruszeń była jedną z najbardziej odczuwalnych dla Lili cech miłosnego stosunku do Brunona.
Miłość Brunona była jakby bardziej spokojna, mniej gwałtowna, pozbawiona jednak tych subtelnych, drażniących wszystkie fibry dreszczów, które w niej wzbudzały nerwowe pieszczoty poety. W ramionach Brunona budziła się i wypełniała ją silna, spokojna rozkosz, jędrna i zdrowa, w której jakby rozzmysło-