Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

o wieczystej pogodzie i werwie Brunona, którego poeta od czasu rywalizacyi o Lili instyktownie nie lubił, a teraz na myśl o tem doświadczał uczuć trwożnych i bolesnych.
— Czyżby dla niego została? — poczuł gorycz w ustach, i nagle olśniła go myśl, że w domu może być list lub depesza, wyjaśniająca wszystko.
Wypadł z kawiarni i dorożką popędził do domu. Sadził susami na drugie piętro, gdzie zajmowali dwa pokoiki. Skrzynka była pusta.
Szybko zbiegł na dół i począł się od stróża wprost domagać listów. Potem zdyszany, chwytając się ręką poręczy, z wrażeniem, że wspina się po stromej drabinie, dolazł do mieszkania. Namacał po ciemku świecę, zapalił i począł się rozglądać po stolikach i biurku, jakby z jakąś nadzieją, że wieść gdzieś być musi. Wygląd mieszkania wydał mu się trochę zmieniony, poznawał w nim pewien porządek, gdyż stróżka z powodu zapowiedzi przyjazdu pani usiłowała za-