Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

jest zwykłem „budownictwem“, stawianiem bud i dlatego ulice miejskie są tak obrzydliwe.
Naszą dzielnicę chcemy zrobić piękną i dlatego prowadzę tę całą aferę z satysfakcyą.
— Bo trzeba ci wiedzieć, Stef — zaczęła z dumą Lili — że Brunon jest szefem biura, duszą całego przedsiębiorstwa.
— A tyś była naszem natchnieniem. Lili brała udział w naszych obradach i park „Anielin“ był jej pomysłem.
— Szkoda, że ciebie, Stefanie, nie było — żałowała Lili — pewnobyś coś oryginalnego wymyślił.
— Wyobrażam sobie — zaśmiał się Brunon — jakieby to były awantury arabskie!
— Nie mów tak — zaczęła mówić poważnie Lili. — Pamiętaj, Brunonie, jeżeli ci się jaki pomysł Stefana wyda na razie dziwacznym, fantastycznym, nie odrzucaj go, ale zastanów się, pomyśl, obrachuj, a ręczę ci, że nieraz dojdziesz do wniosku, że jest, jak się wyrażasz,