bią, a w obliczu nieszczęścia wytężają wszystkie siły, by temu zapobiedz.
— Co robić? — pytał, i czuł, że nic przedsięwziąć nie jest w stanie.
Zamierzał odpisać na list, siadał przy biurku, zaczynał: Lili — i darły mu się na strzępy z trudem sklecone myśli. Wybuch skłębionych uczuć rozpaczy, wyrzutów, miłości i żalu rozsadzał mu czaszkę i otwierała mu się otchłań, w którą leciał, czując, że ginie i że nic się nie da z niej wydobyć prócz głuchego, nieartykułowanego jęku, próżno wołającego ratunku.
Na myśl, że oni się tam bawią, tulą we dwoje — skir mu toczył mózg, a serce stawało się gniazdem skorpionów.
I wtedy zaczynał wprost odczuwać pewną nienawiść do Lili, mściwe, zawzięte uczucia do przyjaciela lat młodych. Zdawało mu się, że lżej byłoby mu zobaczyć Lili w trumnie, niż w jego ramionach.
Wejść w ich dom, złożyć życzenia i palnąć sobie w łeb na wiwat młodej
Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.