Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

wieka, który się niczego złego ani dobrego nie spodziewa, któremu już wszystko jedno.
Nareszcie pociąg nadszedł. Świda wsunął konduktorowi w łapę, za co został wsunięty w przedział z jedną ławką. Gdy pociąg ruszył, położył się nogami do odsłoniętego okna i wpatrywał się apatycznie w snopy iskier, które się wkrótce zlały w jedną gorejącą linię, wsłuchiwał się w miarowe dudnienie kół, i z myślą, po co właściwie i dokąd jedzie, lekko zasypiał, budząc się na stacyach.
W Wiedniu miał zamiar dłużej się zatrzymać, ale w ostatniej chwili kazał dorożkarzowi jechać na dworzec południowy; postanowił jechać dalej i dalej. Jakoż nazajutrz znalazł się w Tryeście, skąd nocnym statkiem ruszył do Wenecyi.
Zaledwie dotknął nogą marmurów Piazzetty, parasol jego i walizka znalazły się w rękach wyrostków, którzy na polecenie: hotel Panada — potakując: si,