Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

zumiałą i tak pieszczotliwą, jakby chciała mu wynagrodzić pauzę rozstania i tę, która minęła, i tę, która miała nastąpić, czego jednak Świda nie uświadamiał sobie jasno, pomimo jej ogólnikowych napomknień.
Miłość jej do Brunona jęła mu się wydawać chwilowym porywem i rana z tego powodu, opatrywana czułą dłonią Lili, zasklepiała się i odzywało się już tylko lekkie podrażnienie, ilekroć o tem myślał, lub wspominał.
Cała ta sprawa stała się dlań już tylko ciekawym problematem, a nawet tematem, co do którego starał się Lili ostrożnie badać.
Ale Lili zręcznie wymykała się z sideł, gdyż rozumiała, o co chodzi.
To też kiedyś, wybierając tę najczulszą chwilę, gdy wyczerpana namiętność zamiera i następuje moment słodkiego osłabienia, serdecznych, lotnych wzruszeń, poczęła mówić cichutko:
— Słuchaj, Stef, ja wiem, że serce moje wydaje ci się zagadką, którą chciał-