Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

— Jeszcze pięć minut — spojrzał Świda na zegar kolejowy i znowu począł chodzić wzdłuż peronu, zapatrując się w mroczną, migającą liniami świateł przestrzeń, skąd miał nadjechać pociąg.
— Jeszcze trzy! — Chodził ze wzrastającem zdenerwowaniem.
Od kilku dni tak oczekiwał, a dziś właściwie bez wyraźnego powodu uroiło mu się, że przyjechać musi i z okna wagonu wychyli się uśmiechnięta jej twarzyczka i złote loki, a on krzyknie: — Lili!
Wskazówka zegara znowu drgnęła, jak serce poety, który szepnął z rozrzewnieniem: — Lili! — wywołując w wyobraźni uroczy jej wizerunek. Pociąg się spóźniał, a Świdę w miarę oczekiwania począł drażnić niepokój.