Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Przed dwoma tygodniami zapowiedziała swój przyjazd w sposób lakoniczny i jakby warunkowy.
Depesza brzmiała:
„Jeżeli przyjadę, to kuryerem 15-go“.
I to niezrozumiałe „jeżeli“ trwożyło go chwilami.
Pisał — odpowiedzi nie było; pocieszał się, że brak listów jest zapowiedzią szybkiego przyjazdu.
Czasem jednak błyskała w nim myśl dotkliwa i przeszywająca, jak ostrze szpady, którą wysiłkiem woli parował.
W jednym z listów Lili napomknęła mu o spotkaniu się z jego kolegą szkolnym, budowniczym Brunonem Bornym.
Z kolegą tym rywalizowali o Lilę, która długo wahała się z wyborem i, wybrawszy Stefana, wspominała nieraz o Brunonie z niezwykłem ożywieniem i w sposób bardzo życzliwy.
Świadomość, że przebywa z nim, że jej naturalny, trochę figlarny i zalotny sposób bycia a jego swoboda tak szczerze wesoła i porywająca, że niepodobna