Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

— Lili, więc jesteś! — powtarzał Brunon, patrząc na nią jaśniejącemi radością oczyma. — Wiesz, że, gdy otrzymałem twój telegram, tak mi się facyata rozpromieniła, że pocztylion powiada: — Jaśnie pan odebrał dobrą wiadomość. — Doskonałą! — klapnąłem go po ramieniu i palnąłem w łapę trzy ruble — urżnij się na noc, przyjacielu, za siebie i za mnie, bo ja dziś wieczór spędzę rad w domu. — A trzeba ci wiedzieć, że dziś właśnie Kamieniecki oblewa swoją nową kamienicę: biba monstr w „Sielance“ z hecami...
— No to jedź!
— Lili, ależ to byłaby zgroza i obra-