Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

i nam zysk i niewątpliwie podniesie nasz gród. Mnie powierzono opracować plan, właśnie go wykończam, a w tych dniach odbędzie się walne zebranie: sami panowie u mnie. Musisz nam trochę gospodarzyć i sprawić sobie na ten dzień odpowiednią tualetę; chcę, byś wyglądała, jak bóstwo.
— Posiedź tu chwilę i opowiadaj, kto będzie?
— Łącki, Mierosz, Koronowicz, obaj Gessnerowie, Zrymicz, przedstawiciel finansów, no i dyrektor, twój wielbiciel, Załęski. Może któryś jeszcze kogoś przyprowadzi. Kolacyi nie daję, ale herbatę, kilka butelek i trochę zakąsek. O ile cię to nie znudzi, będziesz się mogła przysłuchiwać naszym naradom.
— Ależ owszem, ja lubię patrzeć, kiedy coś nowego powstaje, zwłaszcza, gdy to twój projekt. Tylko zróbcie coś ładnego, nasze ulice takie obrzydliwe: mur, mur, a w murze okna.