fortecę swymi wrogami i poddać ich całej surowości zemsty. Po rozruchach czerwcowych Mont przemieniła się w kolonię karną, gdzie internowano żołnierzy wraz z przywódcami jak: Joanne, Blondeaux, Lepage i Colombat. Wszyscy, prócz Colombata, któremu się powiodło nadludzkie niemal przedsięwzięcie ucieczki, znajdywali się jeszcze w cytadeli w chwili, gdy przywieziono powstańców z maja roku 1839, Martin Bernarda, Barbesa, Blanquiego i innych. Oto w ogólnych zarysach kronika więzienna Mont-Saint-Michel.
Blanqui, jak powiedzieliśmy, wysilał się, by wejść w kontakt z życiem, by na nowo zapoznać się z bieżącą polityką. I udało mu się to poniekąd. Pisywał często do przyjaciela swego w Avranches Fulgencyusza Girarda, a przez niego przesyłał listy do matki i sióstr. Otrzymywał też tą drogą różne wiadomości, nawet dzienniki, to jest wycinki z dzienników i mógł teraz, z przerwami nieraz znacznemi coprawda — śledzić tok spraw publicznych, irytować się jednem, cieszyć z drugiego, badać czyny ludzkie i rozwój wypadków. Przez ciasne okienko kaźni widzi teraz Blanqui kierujących losami państwa, zebranych u zielonego ministeryalnego stołu ludzi jak: Guizot, Thiers, Soult, Mole, członków Izby, osobistości grające pierwsze role i komparsów wszystkich tych ludzi, szybko przechodzących z ław opozycyi na fotele ministeryalne i przeciwnie. Dalej na widowni Europy obserwuje przewijających się dyplomatów, ruchy ludów, przemarsze wojsk, z daleka patrzy na wszystko i wydaje mu się, że widzi czarne mrowisko w bezustannym ruchu.