ostatni, Dubourdieu i Thomas zdołali dostać się na czas do swych kaźni. Barbés nie poniósł żadnych poważniejszych obrażeń, potłukł się jeno, obłocił, pokrwawił, a w rezultacie dostał febry.
Zdwojono teraz czujność, podwójne kraty stały się prawomocnemi i zmiana dyrektora nie wpłynęła wcale na stan rzeczy.
Ostatnie lata pobytu w Mont-Saint-Michel, to jedno pasmo tortur i chorób wszelakiego rodzaju. Znikła energia, stargały się siły, i najdzielniejsi poddali się nieubłaganej konieczności. Ostatnie wysiłki protestu i buntu zdławiono i posypały się kary. Dnia 20 kwietnia Blanquiego zamknięto do celi karnej, zabójczej dla zdrowia zarówno w zimie, jak i w lecie. Innych spotkało to samo. Dnia 23 kwietnia skazany na tę samą karę Guignot, 24, Roudil, Martin Noel, Godard, Hubert-Louis, Elie i Herbulet, wreszcie 26 kwietnia Barbés i Martin Bernard. Wypuszczono ich dopiero w trzy miesiące potem, a niektórzy, jak Blanqui, Godard, Hubert-Louis i Barbés wyszli stamtąd bliżsi śmierci, jak życia. Barbés nabawił się suchot gardlanych, pluł krwią i na dobitek 19 lipca znowu dostał febry. Mimo to przez cztery miesiące walczył z chorobą, odpychając wszelką interwencyę mogącą mu przynieść ulgę, nie chciał słyszeć o przyjeździe siostry, słowem uczynił wszystko co mógł, by przeszkodzić przeniesieniu i rozłące z resztą więźniów. Ale 2 listopada Blanqui w liście do Girarda, stanowczo przedstawił konieczność ratowania chorego i przy końcu tegoż miesiąca Barbés wyjechał dyliżansem pocztowym do więzienia w Nimes. Smutny był, opuszczając towarzyszy,