Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/172

Ta strona została przepisana.

stawał mówca. Najczęściej przemawiali: Hipolit Bonnellier, Arnoult Frémy, Alfons Esquiros literat, Routier de Bullemont skarbnik prefektury policyi, Malapert adwokat, Savary powroźnik i wreszcie sam Blanqui.
Na słowa Blanquiego czyhali wszyscy. Gdy wstąpił na scenę czyniła się głęboka cisza. Wszyscy nastawiali uszu, by usłyszeć jego ostry głos, zrozumieć słowa jasne, logiczne, poprawne, konkretne w dyskusyi i poparte energicznym ruchem rąk, ubranych zawsze w czarne rękawiczki. Przeciwnicy i dowcipnisie: twierdzili, że cierpi na wyrzuty skórne, albo trąd. Ale Blanqui nosił żałobę po żonie i pod rękawiczką ukrywał zazdrośnie obrączkę ślubną, symbol wiary zaprzysiężonej miłości, której węzłów śmierć zerwać nie zdołała.
Osięgnął odrazu wielki wpływ.
„Potężnym był niezmiernie jako mówca — pisze o Blanquim Alfred Delvau. — Głos jego ostry, przejmujący, donośny i metaliczny, a mimo to, stłumiony chwilami, jak brzęk tam-tamu, gorączkę niecił w duszach słuchaczy... Miał umysł matematyka, opierał się zawsze na danych konkretnych, z upodobaniem przytaczał ścisłe cyfry, fakty historyczne... Wymowa jego zarówno jak i charakter, to nie ogień skryty pod popiołami, to przeciwnie zamróz lodowy pod stosem gorejącym. Nieraz rozczarowanie ogarniało wszystkich, gdy Blanqui milczał, ograniczając się do słuchania jeno, gdy siedział zamyślony, ledwie widzialny, a klub rozbrzmiewał paplaniną, w której wyładowuje się energia tylu ludzi, wyzwala ich żądza czynu. W chwilach, gdy mówca publiczny rzuca frazesy, wywołujące burzę oklasków, gdy dowodzi jak koniecznem i jak łatwem zarazem jest zmienić w mgnieniu oka postać świata, w owych chwilach bliskim jest bardzo wiary, albo nawet wierzy, że on to sam