za mało, albo nawet nie posiadali nic, a drudzy za wiele i że koniecznie trzeba znaleść sposób podziału, niezwłocznie przywrócić równowagą społeczną, znaleść formułą nowego życia. Nie znaleziono jej i to stanowi tragedyę roku 1848.
Z samego zaraz początku wszystkich pociągnął za sobą ów wir straszliwy. Rząd nowy usiłował posługiwać się zrazu tem wszystkiem, co dostał w spuściźnie po obalonym, to jest armią, klerem, administracyą policyą i t. p. Gdy minęła burza i rozrzucono barykady okazało się, że trzeba porozumieć się z resztą kraju, wybadać czego chce Francya. Wahano się i szukano sposobów, a przez ten czas ludzie, którzy wynieśli w górę na barkach rząd nowy, czekali sparci o karabiny. Przez parę pierwszych dni Lamartine łagodził gniew, usypiał zniecierpliwienie akordami swej dźwięcznej harfy, rozbrzmiewającej harmonijnymi tonami wśród zgiełku. Ale nie samą się jeno żyje muzyką. Chleb ma też swoją poezyę i takiej poezyi co dnia ludowi trzeba. Jestto rzecz zarówno zbytkowna jak i użyteczna ów dobry chleb, wzmacnia siły, raduje oczy, zaspakaja smak i powonienie, wabi złocistą skórką, zapachem ośrodki, srebrzystą mąką nęci. Ażeby dać ludowi ową biesiadę artystyczną zapowiedziano studya nad kwestyą pracy, stworzono komisyę luksemburską i zaproszono Ludwika Blanc, by objął przewodnictwo. Był to eksperyment dziwny, ale Blanc podjął się zadania, przechodzącego siły ludzkie i komisy a poczęła urzędować. Ale ledwo się zabrano do rzeczy, rząd 26 lutego ustanowił warsztaty narodowe. Była to