Odroczenia tego domaga się Blanqui natarczywie, odbywa się nawet wielka demonstracya, w której bierze udział przeszło 200.000 osób. Tłum zalewa bulwary, powiewają w wietrze sztandary przeróżnych korporacyj i klubów, wśród których widnieją chorągwie Polski, zjednoczonych Włoch, Niemiec, Irlandyi. Deputacya udaje się na ratusz i stawia żądanie cofnięcia wojska i odroczenia wyborów. Lamartine w niejasnych słowach obiecuje, Louis Blanc, wahający się po czyjej stronie stanąć, z ludem, czy z rządem, wreszcie nie ma odwagi pójść za swym odruchem pierwszym i okazuje się rządowcem, a Proudhon czyni słuszną uwagę, że odnośnie do manifestantów używa tychsamych określeń co Guizot. Dołącza więc swe obietnice do obietnic Lamartina.
I wszyscy nagle stają po stronie ich obu, przeciw Blanquiemu, Ledru Rollin, Barbés, Cabet, Sobrier... Deputacya w końcu odchodzi, a obietnic dotrzymano w brzmieniu ich dosłownem, nie zaś właściwym sensie. Odroczono wybory, ale na jakże krótki czas! W dniu 17 marca upłynął ostatni moment, kiedy zbiorowy czyn mas, mógł jeszcze zmienić tok wydarzeń. Czyn jednak nie nastąpił.
Pomiędzy 17 marca, a 16 kwietnia zdarzyło się coś bardzo ważnego w życiu Blanquiego. W dniu 31 marca znaczenie i wpływ jego nagle zostają podkopane, przestają niemal istnieć. Ukazuje się, w powstałem bardzo niedawno temu piśmie „Revue retrospective” artykuł publicysty Taschereau o Blanquim, który świadczy, że tenże popełnił zdradę względem swego stronnictwa.
Mógł on z łatwością naprzód przewidzieć swe dal-