Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/187

Ta strona została przepisana.

sze losy czytając cienki zeszyt pisma. Artykuł nosił tytuł: Afera 12 maja. Było ostrzeżenie, w którem nazwisko wykropkowane jeno, nasuwała ciągle sama jego treść. Blanqui zebrał się w sobie, zacisnął pięści, postanowił walczyć, ale zdaje się, że obojętny wyraz twarzy skrywał omdlenie energii w jego duszy. Gmach życia zarysował się u samych podstaw, popłynęły potoki łez smutku, których szmeru nikt z ludzi nie słyszy. Teraz z oddali czasu, radosnemi wydały mu się porażki na barykadach, słodkiem mu się zdało konanie w Mont-Saint-Michel opromienione wizyą drogiej zmarłej.
Ale czytać musiał do końca, by poznać stan rzeczy. Oto co zawierał artykuł Taschereau.
Zaczynał się niejasną insynuacyą co do pochodzenia pewnych dokumentów, paczki papierów zabranych podczas walki z gabinetu Guizota. Niektóre z nich, jak twierdził autor, wpadły w jego ręce. Jak się to stać mogło, nie wspomina, zapewniając jeno, że je złoży do archiwum państwa.
Bezpośrednio po tym w stępie dowiadujemy się o „Deklaracyi złożonej przez *** ministrowi spraw wewnętrznych“ i otrzymujemy wskazówkę, że w oryginale nazwisko nie jest zaznaczone gwiazdkami. Ale nie można tego na razie opublikować. „Deklaracya“ nosi datę 22, 23 i 24 października r. 1839. Tegoż miesiąca i roku Blanqui został aresztowany.
Od pierwszych zaraz wierszy na scenę występuje Blanqui. Zeznający, o którym artykuł pisze w trzeciej osobie, oświadcza, o czem w szyscy w r. 1839 wiedzieli, że „Societe des Families“ zostało założone w r. 1835, że myśl założenia go powstała czasu wielkiego procesu politycznego w kwietniu.
„Ja byłem jego założycielem“ — mówi ów zeznający.